Fucked Vocabulary (TL i Muro, 1990) Author: Tomasz Liebich, Michal Widera Year: 1990 Przed Wami jedno z najbardziej kontrowersyjnych dem wśród wszystkich protoscenowych produkcji - Fucked Vocabulary autorstwa doskonale znanego duetu - TL i Muro. Tym razem nie ma wielu utworów do wyboru, natomiast zostało to zrekompensowane jednym – będącym miksem znanych melodii oraz – przede wszystkim – zawartością scrolla w głównej części. Muro wspominał tę produkcję w następujący sposób: "Byłem uczniem 1 Liceum Ogólnokształcącego w Chorzowie. W 4 klasie angliści prowadzili jedną lekcję, na której przedstawiali wulgaryzmy angielskie. Nie mogliśmy się doczekać tej lekcji. Do dzisiaj targa mną czasem niepohamowana chęć podzielenia się wiedzą (FSF/GNU), udostępniliśmy tę wiedzę wszystkim chętnym" Wywiad z Muro: michał widera (muro / ussr) dely / Blowjobb Witam Michale, czy możesz przybliżyć nieco swoją sylwetkę czytelnikom atari.area? Osoby nieobeznane ze sceną mogą Cię nie kojarzyć. Witam. Jestem informatykiem, ukończyłem informatykę na Politechnice Śląskiej w 1995 roku. Żonaty ojciec dwójki dzieci. Kiedyś, dawno temu, tworzyłem oprogramowanie i grafikę na komputerze ATARI, zdarzyło mi się też tworzyć grafikę na komputerze Amiga i PC. Wraz z Tomkiem Liebichem byliśmy członkami grupy USSR. Teraz zawodowo zajmuje się informatyką - platforma docelowa stała się rzeczą drugorzędną, kod musi być przenośny - pracuję głównie jako inżynier oprogramowania. Przejawiam też pewne zapędy naukowe. Od czasu, kiedy pojawiłeś się na ekranach monitorów i telewizorów podłączanych do Atari upłynęło już blisko 20 lat - pamiętasz od czego się zaczęła Twoja przygoda z 8-bit Atari? Michał Widera teraz Michał Widera teraz Oczywiście! Ale ATARI to nie był mój pierwszy komputer. Pierwszym moim komputerem był ZX Spectrum. Pierwszy raz ATARI zobaczyłem w Hufcu Harcerskim w Chorzowie. Spodobało mi się - to był komputer o klasę wyżej! Po odpowiednio długim czasie przekonywania i argumentowania rodziców, po komputer ATARI 65XE pojechałem z ojcem do sklepu Pewex w Katowicach. Pamiętam do dziś - duże kartonowe pudło, pachnące świeżą elektroniką. Do tego zestawu obowiązkowo musiał być dokupiony mały, czarnobiały telewizor a potem zielony monitor monochromatyczny (tworząc grafikę nigdy nie widziałem kolorów - wiele lat później, na emulatorze z przerażeniem obserwowałem co stworzyłem. Wyglądało to jakbym był daltonistą!). Następnie rodzice dokupili mi magnetofon, a potem stację dysków. No a potem spotkaliśmy się z Tomkiem Liebichem na giełdzie ? Zmieniłeś Spectrum na Atari? Chyba od razu przewidywałeś, że grania nie będzie - tylko coś poważniejszego. Niestety Atari nie dysponowało taką liczbą hitów jak ZX Spectrum, nie żałowałeś później swego wyboru? ZX Spectrum był słabszy technicznie. Troszeczkę lepszy w kilku aspektach od ATARI był C64 - niestety dostęp do niego był utrudniony. Z drugiej strony, tzw. ?granie? po dziś dzień mnie nie pociąga. A pisanie gier i oprogramowania - to inna sprawa. Daje mi o wiele więcej satysfakcji. Naprawdę? Nie mów, że nie grałeś wcale? Grać, Grałem - ale gry szybko mnie nudziły. Wolałem stworzyć coś własnego. No właśnie, pisanie oprogramowania... Od czego tak naprawdę się zaczęło, najpierw pisałeś gierki "do szuflady" czy wolałeś dema? Na początek to były proste programy, wprawki algorytmiczne. Programy demonstracyjne to było rozwinięcie tematu. A gry - no cóż, to pierwszy zarobek. Tak naprawdę to jestem skrzyżowaniem grafika z programistą. Lubię do dzisiaj rysować. Pierwsze dema powstały dopiero w wyniku skrzyżowania grafika programisty z programistą muzykiem. Bardzo by było fajnie, gdybyś opowiedział czytelnikom o demach, w tworzeniu których brałeś udział - wiele osób (w tym oczywiście i ja) się na nich wychowało i uważa je za początek polskiej sceny małego Atari. Które było pierwsze - Fighters Demo? Nie, pierwsze nasze demo to była Pieriestroyka. Programy demonstracyjne tworzyło się w asemblerze. Podstawowe narzędzie to MAC 65 i książki Zientary. Bez tego wyposażenie nie było się po co męczyć. Pierwszy raz zaprezentowaliśmy z Tomkiem Piereiestroyke na Giełdzie komputerowej w Katowicach. Dwa komputery, które grały muzykę stereo. To chyba była Lambada? No a potem już poszło z górki. Perestroyka. Takich dem już teraz nikt nie robi. Perestroyka. Takich dem już teraz nikt nie robi :( Co jakiś czas prezentowaliśmy na giełdzie kolejne produkcje. Próbowaliśmy na tym coś zarobić - ale średnio wychodziło. Zarobić na demach? Niektórzy pewnie się teraz obruszają czytając te słowa. Rodzice nie dokładali do naszego hobby w nieskończoność. A na bilety tramwajowe i wejściówkę na giełdę chcieliśmy zarobić. Inaczej do interesu musielibyśmy dopłacać. Pisałeś, że próbowaliście zarobić na demach i że średnio Wam to wychodziło - ja kupowałem Perestroykę, Sky Computer Network i Nemesis w dawnym Studiu AS (późniejszy Mirage) i pamiętam, że za dema - szczególnie te prezentujące coś więcej niż tęczę i wybór muzyczek z gier - płaciło się grubą kasę. Oczywiście nie udzielaliście Studiu AS "licencji na zarabianie"? Myśmy z tego tytułu poza tym, co zostało sprzedane na giełdzie w Katowicach nic nie mieliśmy - a z tego, co zarobiliśmy pokrywaliśmy koszta stoiska. Studio AS na pewno nie zapłaciło nam ani grosza ani nie otrzymało żadnej licencji uprawniającej ich do sprzedaży naszego oprogramowania. Pierwsze pieniądze z tego co pamiętam zarobiliśmy ze sprzedaży gry Masterhead. I nie pamiętam czy ta gra była sprzedawana przez Mirage czy nie. Podpowiem - przez Sonix. Wróćmy jeszcze do Twoich produkcji - Fighters Demo i Alien miały grafikę przeniesioną z C64 - przepikslowywałeś grafikę czy używałeś jakiegoś oprogramowania do transferu? To była Ręczna Robota. Transfer danych z C64 powodował uszkodzenie grafiki. C64 miał inną organizację obrazu. Tak uszkodzony i poszatkowany obraz poprawiało się ręcznie. Pixel po pixelu. Czego używałeś do tworzenia grafiki do swoich dem? Pamiętam takie programy: Koala oraz Rambrandt. Do malowania używałem dżojstik. Pod sam koniec używałem już tylko: XL-Art. Skąd pomysł na Fucked Vocabulary? Demo to oglądało się po kryjomu, szybko wyłączając monitor, kiedy przez pokój przechodzili rodzice. Byłem uczniem 1 Liceum Ogólnokształcącego w Chorzowie. W 4 klasie angliści prowadzili jedną lekcję, na której przedstawiali wulgaryzmy angielskie. Nie mogliśmy się doczekać tej lekcji. Do dzisiaj targa mną czasem niepohamowana chęć podzielenia się wiedzą (FSF/GNU) udostępniliśmy tę wiedzę wszystkim chętnym? Bardzo ciekawa lekcja - teraz chyba już takich nikt nie prowadzi. A tak na marginesie - w skrolu ze wspomnianego dema pisałeś, że od tego tekstu raz zawiesił Ci się komputer, a drugi raz diabli wzięli dyskietkę - dopiero za trzecim razem się udało. Czy to była prawda, czy delikatne "podgrzanie atmosfery"? Tak, to była prawda. Duet TL i Muro na "liście płac" dema dla wielu był gwarancją dobrej produkcji - jak rozpoczęła się Wasza współpraca? Jak wspomniałem spotkaliśmy się na Giełdzie Komputerowej w Chorzowie. To nie była taka giełda jak obecnie gdzie handluje się głownie sprzętem. Piractwo wtedy było rzeczą zupełnie normalną - a na giełdę chodziło się po to żeby kupić kopię programu. Od słowa do słowa rozmawiając o komputerach doszliśmy do porozumienia. Współpraca układała się znakomicie - chyba wtedy nawet nie przypuszczaliśmy dokąd to nas zaprowadzi. Sky Computer Network. Kto nie widział ten nic nie widział. Sky Computer Network. Kto nie widział ten nic nie widział. A jeśli chodzi o listy płac - to oczywiście na liście też występowali Grzegorz Pancherz i Radosław Buchta. Tak powstała grupa USSR. Skoro sam zacząłeś ten temat to przejdźmy może teraz do gier, w produkcji których brałeś udział. Dlaczego nie da się ukończyć chyba najładniejszej z Waszych gier - Vicky? To był nasz błąd w programie. Czasem da się tą grę ukończyć czasem nie. Tutaj wychodzi moja niechęć do grania - nie wiem czy jakąkolwiek napisaną przez nas grę skończyłem. Czy możesz powiedzieć, czemu "oficjalnie" nie ukazała się Wasza gra Fluid-Kha? Wydaje się, że jest kompletna - dlaczego pojawiła się w nieoficjalnym obiegu miast zostać wydana? Tomek z Grą pojechał do Rzeszowa. Przekazał mi informację, że LK Avalon nie kupił jej od nas. Zakończyli sprzedaż gier na małe ATARI. Dlatego zabraliśmy się za pisanie gier na Amigę i PC. Gra poszła do szuflady. Po jakimś czasie stwierdziliśmy - co ma leżeć? no i poszło w świat. Po tym jak Avalon skończył wydawanie gier na Atari zostało jeszcze kilka firm, nie próbowaliście gdzie indziej? Nie, nie próbowaliśmy. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z innymi firmami a LK Avalon powiedział, że kolejną grę chętnie sprzeda, ale na Amigę i PC. No to wzięliśmy się do roboty. ...i co Wam wyszło? Skaut Kwatermaster Zawsze się zastanawiałem na ile grafika w Skaucie była wzorowana na Day of the Tentacle? Czerpaliście inspiracje z DoTT? Tak - podobała nam się ta gra. Skopiowaliśmy postać, trochę przerysowaliśmy - powstał harcerz. Reszta już była oryginalnie rysowana przeze mnie i mojego brata. Skaut Kwatermaster. Polskie Day of the Tentacle. Skaut Kwatermaster. Polskie Day of the Tentacle. Co było po Skaucie? Po Skaucie zaczęły się studia na Politechnice Śląskiej. Skaut to była nasza ostatnia produkcja. Myślałem, że zaskoczysz mnie jakąś produkcją, która się nie ukazała... Miałeś jeszcze coś w planach, kiedy studia brutalnie przerwały taki piękny okres w Twoim życiu? Niestety - nic nie mam w szufladzie. Ale próbowaliśmy, tzn. zebraliśmy się jeszcze raz czy dwa, próbując napisać coś, co przyniesie zysk - niestety studia, a teraz praca i rodziny zajmują nam tyle czasu, że trudno jest cokolwiek wygospodarować. Zajmuję się oczywiście zawodowo programowaniem - ale bez relokacji nie ma szans na podjęcie pracy w przemyśle rozrywkowym. Na Atari scenowałeś, aż miło było popatrzyć - co z Amigą, dlaczego było o Tobie cicho na tamtej scenie? Odpowiedź jest bardzo prosta - Amiga wtedy była zbyt droga. Grę Skaut tworzyłem na pożyczonym sprzęcie. Jedna z lepszych polskich przygodówek powstała na pożyczonym sprzęcie? Czesi odpowiadają: Ano? Tak. Który z Was wpadł na taki szatański pomysł? Ty czy TL? TL miał Amigę - Chyba nawet na ATARI sample na niej przygotowywał. TL też zorganizował Amigę dla mnie na parę miesięcy. No to mniej więcej mam pełen przekrój Twojej działalności na kilku frontach... Czy masz może jeszcze Atari, czy ostał się jeno emulator? Jestem trochę sentymentalny. Kupiłem niedawno ATARI na allegro, jakaś dobra dusza rozpoznała kto kupuje i nawet je trochę podrasowała. Kupiłem też stację i jeszcze jedno ATARI. W szafie leży już Commodore C64 oraz Amiga 600. Żona straszy, że otworzy muzeum. Próbowałeś może coś zakodować albo narysować? Ciągnie wilka do lasu? Oj, ciągnie, ciągnie - ale mam tyle zajęć i niedokończonych spraw, że doba za krótka. Jest kilka bardzo ważnych rzeczy, które muszę skończyć jak najszybciej. A czas na ATARI to chyba znajdę na emeryturze. Czyli możemy się spodziewać jakiegoś oldschool dema? W najbliższej przyszłości - chyba nie. Do zrobienia demka potrzeba: muzyka, grafika i programisty. Ja jestem grafikiem i programistą - samemu nie dam rady. Z tego co wiem to Tomek tez jest nieźle przeciążony pracą. Poza tym musielibyśmy praktycznie zaczynać od początku gdyż większość wiedzy wyparowała, została wyparta przez C++, Oracle, Wzorce Projektowe, PHP czy też inne bardziej nowoczesne metody tworzenia oprogramowania. Interesujesz się tym, co się dzieje teraz w światku małego Atari? Raczej przyglądam się z boku. Oglądam zdjęcia ze zlotów, czasem przyjrzę się nowym programom. Ale prawie wszystkich tych ludzi nie znam. Nie wiem kim są i co zrobili. Z uwagi na fakt, że większość z tych osób prawdopodobnie na dzień dzisiejszy posiada większą wiedzę o ATARI i jego rozszerzeniach ode mnie, staram się nie wygłupiać i nie wymądrzać. Przyszło kolejne pokolenie a moje miejsce to historia polskiej Sceny. Wspomniałeś o rozszerzeniach komputera - za czasów Twojej aktywności to chyba nie była popularna wydawania pieniędzy? Gdybyśmy stworzyli program demonstracyjny wykorzystujący jakieś rozszerzenie, bądź inny procesor - to krąg osób, które by mogły go zobaczyć i uruchomić znacząco by się zawężył. Dlatego nawet staraliśmy się nie korzystać z rozszerzenia pamięci w modelu 130XE. Demka i gry miały chodzić na podstawowej konfiguracji. Jedyne, z czego korzystaliśmy to kartridże. Miałem nawet taki z MAC 65 i DOS. Poszukuje takiego na allegro od jakiegoś czasu i nie potrafię znaleźć. Jednak nasze maszyny, na których tworzyliśmy oprogramowanie były modyfikowane. Poszerzona pamięć, turbo w stacji dysków - to było potrzebne, a bez tego traciło się niepotrzebnie czas. Co sądzisz o obecnych maszynach Atari, które są w posiadaniu sceny. 1 MB pamięci, kontrolery HDD czy ostatni projekt Electrona - VBXE? Tego typu rozszerzenia świadczą o kunszcie twórców-elektroników, którzy montują różne rozszerzenia do istniejącego sprzętu. Tak się jednak składa, że pracuję teraz w firmie Mentor Graphics i obserwuję trochę inne podejście do tego tematu. Tworzone albo raczej zapisywane w VHDL lub Verilog układy połączone z wielowarstwowymi płytami - kilka egzemplarzy ATARI wraz ze wszystkimi tymi rozszerzeniami mogłoby się zmieścić w jednej kostce a całość wraz z płytką kosztowałaby niewiele. Wspomniane rozszerzenia są po prostu nie opłacalne dla szerokiego grona odbiorców. Dla miłośników ATARI - rzecz jasna to co innego. Tak na marginesie. Ostatnio trzymałem w ręce dżojstik z wbudowanym C64 w podstawkę. Kosztowało to około 60 zł. ATARI też by można tak ponownie sprzedać? Czy można się Ciebie spodziewać na jakimś zlocie użytkowników Atari? Paskud np. dosyć często odwiedza takie spotkania. Już powiedziałem - nie znam większości tych ludzi (Paskuda oczywiście znam). Wydaje mi się, że ta społeczność zna się ze sobą znakomicie a pierwsze próby pojawienia się mojej osoby i włączenia się w nurt tworzenia dokumentacji skończyły się nieporozumieniem. Musi trochę czasu upłynąć żebym pojawił się na tego typu imprezie. Z drugiej strony z tego co wiem - to te zloty organizowane są w różnych miejscach Polski. Paskuda zawsze nosiło po świecie - ja raczej nie ruszałem się ze Śląska. Nawet do Rzeszowa, do LK Avalon nie jeździłem a tyle lat z nimi współpracowałem. Najbliższy zlot będzie pod koniec lipca na Śląsku, co prawda dolnym - zapraszam w swoim imieniu. Czy utrzymujesz jeszcze kontakty z dawnymi członkami USSR? Z TL, Paskudem, Buchcikiem? Tak - można tak powiedzieć. Z Tomkiem czasem rozmawiam przez komunikator internetowy, Paskuda czasem namierzam przez e-mail, natomiast Radka Buchtę znalazłem po wielu latach wreszcie na najpopularniejszym serwisie społecznościowym. Nie myśleliście żeby coś jeszcze stworzyć razem - na 20-lecie przygody z Atari? Raczej nie. Wszyscy jesteśmy bardzo zapracowanymi ludźmi. Kiedyś próbowaliśmy podejść do tematu stworzenia gry przygodowej na PC. Może jeszcze kiedyś temat odżyje - ale do tego trzeba mnie i Tomka żeby sprawę rozruszać. Póki co ja mam kilka spraw, które muszę dokończyć - a dopiero potem zacząć myśleć o przyjemnościach (Takich jak pisanie gier -Gwarantuję że to naprawdę dobra zabawa.) No to dobrnęliśmy do końca naszej rozmowy - czy jest coś, co chciałbyś przekazać czytelnikom atari.area? Chciałbym podziękować wszystkim za zainteresowanie moją twórczością. Mam nadzieję, że to, co zrobiłem dało odbiorcom tyle przyjemności w czasie oglądania i zabawy ile mnie w czasie tworzenia. Miło mi, że moja praca, którą wykonywałem wciąż jest pamiętana. Niestety w odróżnieniu od innych twórców obecnie moje zainteresowania koncentrują się na trochę innych aspektach informatyki, jednak sentyment do ATARI pozostał. Pozdrawiam wszystkich czytelników atari.area oraz bardzo dziękuję za pamięć i wywiad. Ja również dziękuję za wywiad Wywiad z TL: tomasz liebich (tl / ussr) dely / Blowjobb Tradycją w wywiadach przeprowadzanych przez moich przyjaciół i mnie stało się, że na początku rozmowy prosimy naszego rozmówcę o przedstawienie się. Kim jesteś Tomku? Jestem informatykiem - takie mam zamiłowanie, wykształcenie i wykonywany zawód. Dla czytelników atari.area istotną informacją może być fakt, że swoją przygodę z komputerami rozpocząłem od Atari. To dosyć skromny sposób przedstawienia się, zważywszy na to, że wypowiada się autor dziesiątków utworów na Atari, kilku gier oraz dem :) Od kiedy masz Atari i jak zaczęła się Twoja przygoda z tym komputerem? W szkole podstawowej miałem kolegę, który zainteresował mnie tą tematyką. Były to czasy, gdy szczytem marzeń - w dodatku trudno osiągalnym - był 8-bitowy komputer typu ZX Spectrum, a Atari to była dla nas kosmiczna technologia. Kolega ten pewnego dnia oznajmił mi, że ma komputer. Z niedowierzaniem poszedłem do niego do domu i tam zobaczyłem po raz pierwszy Atari 800XL. Przez kilka miesięcy byłem częstym gościem Jarka, jednocześnie wierciłem dziurę w brzuchu rodzicom. Pod koniec 7 klasy wreszcie się doczekałem - rodzice sprezentowali mi komputer, to był Atari 65XE z magnetofonem. Grałem niedużo, już w czasie zabaw u Jarka gry zaczęły mnie nudzić. Początkowo przepisywałem z gazet proste programy w Basicu, próbowałem też własnych sił. Właściwie od początku próbowałem też wykorzystać komputer do generowania dźwięków ("muzyka" to za mocne słowo). Co było Twoją pierwszą produkcją, która "poszła w świat"? Kod czy muzyka? Poszło razem. Pierwszy "produkt", który ujrzał światło dzienne to było demo napisane w języku Action!, które zawierało zarówno kod jak i oprawę dźwiękową. To było bardzo proste demo, muzyka była odtwarzana przez procedurę w assemblerze wykonywaną na przerwaniach o ile dobrze pamiętam. Podobnie było z kolejnymi produkcjami - to wszystko były dema z moją muzyką i kodem. Dopiero później zacząłem robić oprawę dźwiękową do gier na zamówienie, wtedy nie uczestniczyłem w kodowaniu tych produkcji. Znakiem firmowym Twoich utworów były sample, dlaczego w ten sposób "ubarwiałeś" tworzoną przez siebie muzykę? Syntetyczna perkusja to nie było to? Samplami zainteresowałem się po zobaczeniu symulatora perkusyjnego Digidrum. Spodobała mi się realistyczność brzmienia sampli i dlatego sam zacząłem je stosować. Początkowo używałem próbek "powyciąganych" właśnie z Digidruma, potem z kolegami przerzucaliśmy sample z innych komputerów - C64 a później z Atari ST i Amigi. Dzięki użyciu sampli miałem do dyspozycji instrumenty, których brzmienia nie da się zasymulować samym Pokeyem. Nie tylko perkusje, ale także instrumenty melodyczne - fletnia, gitara basowa, gitara solowa i inne. Niestety wiązało się to z większym zapotrzebowaniem procedur odgrywających muzykę na zasoby komputera, zwłaszcza na czas pracy procesora. Odtwarzanie samplowanych instrumentów, zwłaszcza tych odgrywających melodię, wymagało czasem większości czasu procesora. Zależało to od częstotliwości próbkowania. Do jej wyznaczania używałem przerwań od układu graficznego, mając do dyspozycji 15 oraz 7.5 kHz. Przy 15 komputer właściwie nie był w stanie robić już nic więcej, dlatego używałem 7.5 jako kompromisu między brzmieniem i obciążeniem procesora. Jak w Twoim przypadku rozpoczęło się scenowanie? Muro w rozmowie ze mną stwierdził, że pierwsza była kultowa już Perestroyka - skąd pomysł na stereo? Muro zapomniał o produkcji wcześniejszej, o której wspomniałem, napisanej w Action! Pewnie dlatego, że to były właściwie wprawki i produkcja nie odbiła się echem. Perestroyka była krokiem naprzód - do momentu jej publikacji na polskiej scenie nie było podobnej produkcji. Pewnie dlatego została tak entuzjastycznie przyjęta. Pomysł na stereo powstał w czasie produkcji - efekt stereo można było osiągnąć stosunkowo prostymi środkami. Robiąc muzykę tworzyłem najpierw jeden kanał, potem dorabiałem drugi. Robiłem to trochę na wyczucie, bo miałem tylko jeden komputer i nie mogłem odsłuchać w całości. Dopiero na giełdzie można było posłuchać efektu, gdy już było wszystko gotowe. Jak nazywało się to demo w Action!? Było upublicznione? Było upublicznione, ale chyba nie stało się zbyt popularne. O ile dobrze pamiętam, nosiło nazwę ARX Intro One (nazwa wymyślona przez Michała). Jakiego oprogramowania używałeś do tworzenia swojej muzyki? Podstawowym narzędziem był MAC65. Nuty wpisywałem w postaci liczb bezpośrednio w kodzie źródłowym w assemblerze, potem kompilacja, uruchomienie, odsłuch, zatrzymanie, poprawki itd. Dopiero pod koniec zabawy na Atari stworzyłem trackera, który w zasadzie nigdy nie został dokończony, ale ułatwiał i przyspieszał prace. Czy nie myślałeś żeby wrócić jeszcze na scenę? Nie jesteś w pewnym sensie rozżalony, że prawdziwy boom na demoscenę małego Atari zaczął się, kiedy USSR ją opuścił? Nie miałem czasu na żale :) Po prostu zmieniłem sprzęt i technologię. Przez moje ręce przeszły Atari ST, Amiga 500, Amiga 1200, różne PC-ty i na każdym z nich coś robiłem - zarówno w zakresie muzyki jak i kodowania. Wszystkie te maszyny były inspirujące, więc nie czułem żalu. Ale sentyment oczywiście pozostał. Do dziś Atari 130XE z rozbudowaną pamięcią i stacją dysków LDW z turbo leży w kartonie w domu. Śledzisz co się obecnie dzieje w światku małego Atari? Z powodu zbyt małej ilości wolnego czasu właściwie tylko okazjonalnie. Możesz przybliżyć nieco, co wchodzi w skład "okazjonalności"? :) Oj, naprawdę niewiele. Czasami w wolnej chwili czytuję fora i przeglądam strony związane z Atari. Muro na pytanie "Nie myśleliście żeby coś jeszcze stworzyć razem - na 20-lecie przygody z Atari?" - odpowiedział: "Raczej nie. Wszyscy jesteśmy bardzo zapracowanymi ludźmi". Zgadzasz się z tym stwierdzeniem? Niestety, muszę się zgodzić z tym w 100%. Ewentualny powrót na scenę nas, dinozaurów, musiałby wiązać się z nadrobieniem zaległości. No to potrzeba by więcej czasu niż go mamy. Skoro piszesz, że obecnie nie dysponujesz wolnym czasem, to może zdradź czytelnikom czym obecnie zajmuje się TL. Po prostu szara rzeczywistość, najwięcej czasu zajmuje mi praca zawodowa. Ileż byłoby czasu gdyby nie trzeba było pracować... W wolnych chwilach ostatnio bawię się trochę samochodem, tak dla odprężenia. Komponujesz jeszcze? Gdzie można "Ciebie posłuchać"? Nie, od kilku lat już się w to nie bawię. Po produkcjach do gier uczestniczyłem jeszcze w jednym projekcie muzycznym nie związanym z komputerami, ale też przestałem mieć na to czas. Może jeszcze kiedyś do tego powrócę, na razie syntezatory leżą na szafie. No to faktycznie musi Cię praca przytłaczać :) W takim razie w chwili wolnej gorąco zapraszam na nasz vortal i proszę na koniec naszej rozmowy o kilka słów przeznaczonych prosto dla naszych czytelników. Dziękuję, czytuję czasami. Fenomenem dla mnie jest to, że pomimo takiego skoku technologicznego jaki dokonał się od czasu gdy zetknąłem się z komputerami, ciągle znajdują się jeszcze ludzie chcący zgłębiać tajniki 8-bitowych komputerów. Choć prawdopodobnie przeciętny telefon komórkowy z obecnych czasów dysponuje większą mocą obliczeniową. Ale właśnie dzięki temu zabawa z nimi jest dużym wyzwaniem i budujące jest to, że są ludzie, którzy chcą je podejmować. Życzę im wszystkim dużej satysfakcji i dobrej zabawy. Dziękuję bardzo za wywiad Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich czytelników strony.